KSIĄŻKA DO WYPOŻYCZENIA W BIBLIOTECE
Pragniemy serdecznie podziękować Pani Czesławie Musiał za ofiarowanie Gminnej Bibliotece Publicznej w Osieku Małym swoich wspomnień „Pochodzę z Witowa”.
Wspomnienia Pani Musiał napisała niespełna rok po ukazaniu się publikacji także dotyczącej wsi Witowo, wydanej przez Stowarzyszenie Tradycja-Kultura-Region „Zatrzymać czas” w Witowie o czym pisaliśmy tutaj.
Pani Czesława Musiał pochodzi z Witowa, jest polonistką, pracowała w szkołach: w Witowie, Drzewcach, obecnie jest już na emeryturze. Publikacja to ponad 300-stronicowy zapis osobistych wspomnień autorki, z których część dotyczy dzieciństwa spędzonego w Witowie oraz pracy zawodowej Pani Musiał. Nie brakuje tu anegdot, sielankowych opisów zabaw, nauki i pracy mieszkańców wsi w latach 50 i 60-tych XX wieku. Są opisy szkół w Dębach Szlacheckich i Drzewcach, fotografie i wiele innych ciekawostek które z pewnością zainteresują nie tylko mieszkańców Witowa. Książka została wydana tylko w kilku egzemplarzach, jeden z nich autorka podarowała bibliotece w celu udostępniania czytelnikom. Obecnie nie jest dostępna większa ilość egzemplarzy na sprzedaż.
Ze względu na (już) duże zainteresowanie, książka jest wypożyczana czytelnikom na okres 2 tygodni (na zapisy tel. 63-27 17 268 lub osobiście w bibliotece).
„Nasza lipa była potężna, wysoka, zgrabna, kształtna jak parasol. Jej korona przekraczała naszą posesję. Obraz jej będzie w mej pamięci i sercu do końca życia. (…) Lipa należała niejako do całej wsi. Ona łagodziła obyczaje i konflikty. Gromadziła pod swą koroną mieszkańców. Dawniej bywały upalne lata, a pod lipą był cień i chłód. Wówczas praca przy sprzęcie zbóż była mordercza. Zboże kosili rolnicy kosami, na tzw. „pokosy”, a kobiety „pobierały”, czyli zbierały zboże rękoma w tzw. „garście”. Wiązały je w snopy powrósłami z tego zboża, które zbierały. Później snopy układano w „kupki” (kopy) po kilkanaście snopów. Wspominam w tym miejscu o żniwach dlatego, aby podkreślić, jakie wytchnienie dawała lipa umęczonym żniwiarzom. Wielu w południe przychodziło pod jej koronę. Byli zlani potem, rozpaleni. Siadali w jej cieniu aby trochę w południe odetchnąć. Mama często wynosiła sąsiadom zsiadłe mleko, kompot z wiśni, czasem chłodną miętę. Przy odpoczynku rozmawiali o pracy, o tym kto ile już skosił zboża, przewidywali pogodę, żartowali, śmiali się(…) Latem w niedzielę po południu „witowiaki” zbierali się też pod lipą, aby pogawędzić, pośmiać się, poplotkować. Obserwowali przejeżdżające pojazdy konne i rowerzystów (samochodów wówczas prawie nie było). Czasem przejeżdżający pogawędzili z odpoczywającymi. Jednym słowem w latach 50-tych pod lipą kwitło życie towarzyskie Witowa. Nie mogę się oprzeć, aby zacytować fraszkę Jana Kochanowskiego „Na lipę”, którą poeta oddał hołd temu pięknemu drzewu. Lipa zachęca:
<<Gościu! Siądź pod mym liściem, a odpocznij sobie!
Nie dójdzie cię tu słońce, przyrzekam ja tobie (…)
Z mego wonnego kwiatu pracowite pszczoły
Biorą miód, który potem szlachci pańskie stoły>>.
Taka właśnie była nasza lipa!”
Fragment publikacji: „Pochodzę z Witowa… (wspomnienia i refleksje Czesławy Musiał, z domu Szafrańskiej, byłej nauczycielki Szkoły Podstawowej w Witowie i Drzewcach)”. Osiek Mały, lipiec 2018